wtorek, 28 października 2014

28/10/14

Dziś post typowo refleksyjny. Muszę się gdzieś wypisać, bo dzisiejszy dzień właśnie do takich a nie innych refleksji mnie skłonił. Chciałabym tylko zaznaczyć, że to jest wyłącznie moja opinia i nie każdy musi się z nią zgadzać. 
Według mnie, wiara w Boga nie polega tylko na powiedzeniu słowa "wierzę''. Wiara, która poparta jest tylko tym jednym słowem wypowiedzianym przy zadawanym pytaniu "czy wierzysz" jest pusta, nic nie warta. Co mi po tym jednym słowie, kiedy za nim nie idą żadne czyny, kiedy nie pokazuje się faktycznie tej wiary? Naprawdę boli mnie, kiedy słyszę takie słowa z ust osób, które swoimi czynami pokazują coś zupełnie odwrotnego, nie mówiąc już o tym, że nawet nie znają podstaw Pisma Świętego. Nie ma takiego czegoś jak wiara bez czynów. Albo wierzysz, albo nie. Chyba, że tylko wiesz że gdzieś tam jest jakiś Bóg, ale tak naprawdę wiele Cię on nie interesuje.
Dla tak wielu osób modlitwy są tylko pustymi słowami. No tak, jeśli nie wie co się mówi tylko klepie się je na odwal to jak te słowa mają nie być puste. Też tak kiedyś robiłam, powiedzieć tylko byle zaliczyć. Jednak staram się za każdym razem zastanowić nad sensem wypowiadanych słów, choćby tylko po to, żeby nie stracić 30sekund na wypowiedzenie nic nie znaczącego wierszyka. O wiele bardziej preferuję (i modląc się modlę się właśnie w ten sposób) rozmowę, zwykłą rozmowę z Bogiem. Dziękuję mu za to co mam, proszę o łaski, ale oprócz tego opowiadam mu, wręcz nieraz się żalę z tego, co mi leży na sercu. Zawsze znajdę w nim jakieś pocieszenie, podporę, bo choć przez większość czasu mówię ja, to później zaczynam słuchać, i naprawdę, już nie raz usłyszałam odpowiedź. Modlitwa to nie tylko to co jest zapisane w skarbcu. Ma być ona przede wszystkim szczera, potraktuj Boga jak przyjaciela, któremu możesz wszystko powiedzieć i bezgranicznie zaufać, bo do Niego też nie trafi twoja wyklepana "zdrowaśka".

Kolejną sprawą jest Kościół. "Wierzący nie praktykujący" - chyba każdy zna to powiedzenie. Na pytanie dlaczego wierzysz, a nie chodzisz do Kościoła, najczęściej zwala się na księdza. Że pedofil, że złodziej i każe się tylko nawracać i nawet nie masz własnego zdania. Niestety przyznaję, że wiele ludzi wiary nie powinno tak naprawdę nimi być. Ale prawdą jest też to, że sami siebie nakręcamy. Słyszymy tylko te złe rzeczy, a o dobrych zapominamy. Bo kto będzie w wiadomościach mówił, że ksiądz z jakiejśtam parafii całe dochody z ofiary przeznacza na cele Kościoła, przeciez kogo to obchodzi. Ludzie będą natomiast latami pamiętać księdza, który zgwałcił ministranta, przez co każdemu z nich będzie się już do końca przypinało plakietkę "PEDOFIL".
Poza tym, w Kościele oprócz kazania są również czytania, psalmy, ewangelie no i najważniejszy cel Mszy- przeistoczenie chleba i wina w ciało i krew.Nikt nikomu nie każe dawać na tacę. Nikt nikomu nie każe słuchać kazania. Ale ile razy ten wierzący nie praktykujący przeczytał jakikolwiek kawałek Pisma Świętego? Dlaczego to katolicy są wyśmiewani z nieznajomości własnej wiary? A no własnie z tego. Przyjmowanie Komunii, żywego Chrystusa, to wszystko składa się w naszą wiarę, a skoro ktoś nie potrafi wymienić nawet sakramentów, to jak może się nazywać osobą wierzącą?
Wiarę idealnie przedstawia książka Brett Reginy "Bóg nigdy nie mruga". Jestem w trakcie jej czytania, ale mogę śmiało ją polecić każdemu- od głęboko wierzących aż nawet po ateistów. Oprócz wiary autorki przedstawia ona wspaniałe lekcje życiowe oraz pokazuje, jak cieszyć się najmniejszymi drobiazgami. Pisze bardzo mądrze i warto zastanowić się nad każdym rozdziałem. 

Uogólniając, wiara nie zamyka się w jednym słowie. Każdy może ją interpretować inaczej, jednak jest kilka wymogów, bez których ona nie ma sensu. Bez których jest po prostu nic nie warta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz