poniedziałek, 17 listopada 2014

17/11/14

Dziś post typowo motywacyjny. Piszę go, ponieważ wg statystyk, ktoś mnie jednak czyta, a jest to post skierowany dla wszystkich, którzy chcieliby coś ze sobą zrobić, ale ciągle szukają wymówek lub nie wiedzą, jak się do tego zabrać.
To moja przemiana w przeciągu równo 2miesięcy i 9dni:
To dopiero połowa mojej drogi do sukcesu, ale już dziś mogę pochwalić się swoją pracą i wytrwałością. Czemu zawdzięczam swój sukces? Tak naprawdę niczemu szczególnemu, po prostu zdrowo się odżywiam i ćwiczę. Jak widać, tyle wystarczyło. Święta nie jestem- nie przestrzegam diety jakoś super ściśle i czasem mam lenia że nie ćwiczę tydzień, ale zaraz potem zbieram w sobie wszystkie siły i daję z siebie wszystko.
W maju też próbowałam się odchudzać, ale polegało to tylko na ćwiczeniach. Po miesiącu schudłam niecały kilogram, nie widziałam żadnych efektów, rozpłakałam się i przestałam już nawet ćwiczyć. 
Dieta to 60%sukcesu. Z reguły kojarzy ona nam się z wieloma wyrzeczeniami i jedzenia niekoniecznie tego, co by się chciało. Powiem tak, nigdy nie zjadłabym czegoś na siłę. To co jem,oprócz tego, że jest zdrowe, musi mi smakować. Nie jem surowej marchewki, bo mdli mnie na sam jej widok i nikt mnie nie zmusi do zjedzenia papryki. Ale jest tyle produktów, że każdy znajdzie coś dla siebie. Najgorsze w tym wszystkim jest niejedzenie tych wszystkich pysznych rzeczy- słodyczy, fast foodów. Ja kocham słodycze. Ale moja chęć posiadania wysportowanego ciała- to kocham jeszcze bardziej. Poza tym, kiedyś kolega powiedział mi bardzo mądre zdanie:

"Jedz co chcesz, wyglądaj jak chcesz"

święta prawda.

Pełno osób mówi, że przeszłoby na dietę i ćwiczenia, ale nie ma czasu, albo że i tak co weekend kończy się to tak samo. Milion wymówek żeby usprawiedliwić samego siebie. Wymówki to słabość, którą trzeba pokonać. Uwierzcie mi lub nie- ja też nie mam czasu. Ale postanowiłam nie robić z tego wymówki, tylko po prostu ten czas znaleźć. Da się? Da się. Bardzo łatwo jest się czymś wymówić. Ale zamiast ciągle ich szukać, postaw sobie cel i zrealizuj go. I z każdym dniem pnij powoli do przodu. Nikt nie mówi że będzie łatwo, ale gdyby było łatwo to nie byłoby tej satysfakcji. Dziś mam ochotę wykrzyczeć całemu światu, że jeśli się czegoś mocno chce to wszystko można osiągnąć. Mi wystarczyły 2 miesiące, aby czuć się dumna i szczęśliwa. Patrzę na zdjęcia wysportowanych dziewczyn i wiem, że z dnia na dzień coraz bardziej przybliżam się do tego zdjęcia. 

Nie zaczynaj od jutra. Zacznij od dziś, od teraz. Jutro może być za późno. Wejdź na rower, rób areoby, skacz na skakance, idź na siłownię- ćwiczenia wytwarzają takie same edorfiny szczęścia jak słodycze. A jeśli już przez cały tydzień będziesz grzeczna- zrób sobie cheat meal (MEAL, NOT DAY) ;) Zjedz to, na co masz ochotę. Uwierz mi, że będzie smakowało Ci to o wiele bardziej, niż kiedy jadłaś to częściej.

Nie mam pojęcia czy umiem motywować, czy nie. Myślę, że nawet jeśli tekst do nikogo nie trafi, to chociaż zdjęcie będzie jakąś tam motywacją.
I jeszcze jedno- nie stawiajmy sobie zbyt wielkich celów. Nie róbmy od razu wielkich kroków, bo mogą się okazać zbyt duże do przejścia. Zróbmy jeden mały w przód. A potem kolejny. 5 małych kroków jest większą trasą niż jeden duży, pamiętaj o tym. I nigdy się nie poddawaj, nie pozwól, by Twoje słabości Cię ogarnęły. Niech one dają Ci siłę, by wkrótce znikły i na ich miejsce weszły Twoje atuty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz